Nie pisałam bloga prawie cały rok szkolny.
Zaczęło się od tego, że moja siostra odmówiła robienia mi zdjęć, a nie mam w domu lustrz w którym mogłabym zrobić sobie zdjęcie w normalniejszej odległości, a nie selfie to nie jest dokładnie to, czym lubię spamować ludzi.
Potem zajęłam się nauką, moimi relacjami z przyjaciółmi, które momentami były bardzo burzliwe, miałam też w między czasie faceta, a potem jeszcze 2, z którymi niby coś mnie łączyło, ale nie i skończyło się na tym, że znielubiłam siebie do reszty. Poza tym, jeszcze kilka nieprzyjemnych sytuacji, które pogrzebały moje morzenie do reszty, a większość tych negatywnych rzeczy wyszła na raz.
Czy warto było?
Nie wiem. Postępowałam zgodnie ze swoim sumieniem.
Czy czuję się winna tego wszystkiego?
Na pewno, bo nigdy nie jest tak, że tylko jedna strona jest winna... Głównie czuję się źle z tym, że nieświadomie uczestniczyłam w czymś, co było bardzo nie fair względem osoby trzeciej, której nie mam jak o tym wszystkim poinformować... Z resztą nie ważne.
Czy nauczyłam się czegoś nowego?
Nie, ta sama konkluzja co zwykle, pewnie następnym razem znowu popełnię te same błędy, ale co z tego.
To, czego sobie nie mogę wybaczyć w tej chwili, to to, że nie umiem przestać się zadręczać. Tzn. to nie jest tak, że myślę o tym 24/7, ale co chwila mi się o tym przypomina + mam koszmary. Wspaniale.
Podsumowując, rok szkolny był ciekawy, ale ostatnie dwa miesiące dały mi tak w dupę, jak dawno nie dostałam i utknęłam w martwym punkcie. Ale chyba wszyscy mają tak, że ich życie wygląda jak sinusoida, więc teraz może być już tylko lepiej. Grunt to się nie załamywać!
Dlatego też postanowiłam wrócić do bloga.
Zastanawiam się, czy posty muszą być długie, czy wystarczy, jak będę pisać po parę zdań o niczym.
Mimo wszystko, to chciałabym, żeby dało się to czytać i miało jakąś tam grupę docelową.
Ale chyba nic z tego nie będzie i zdecyduje się na chaotyczną formę, przypominającą moje pamiętniki.
A więc... Jestem z powrotem. : D
Zaczęło się od tego, że moja siostra odmówiła robienia mi zdjęć, a nie mam w domu lustrz w którym mogłabym zrobić sobie zdjęcie w normalniejszej odległości, a nie selfie to nie jest dokładnie to, czym lubię spamować ludzi.
Potem zajęłam się nauką, moimi relacjami z przyjaciółmi, które momentami były bardzo burzliwe, miałam też w między czasie faceta, a potem jeszcze 2, z którymi niby coś mnie łączyło, ale nie i skończyło się na tym, że znielubiłam siebie do reszty. Poza tym, jeszcze kilka nieprzyjemnych sytuacji, które pogrzebały moje morzenie do reszty, a większość tych negatywnych rzeczy wyszła na raz.
Czy warto było?
Nie wiem. Postępowałam zgodnie ze swoim sumieniem.
Czy czuję się winna tego wszystkiego?
Na pewno, bo nigdy nie jest tak, że tylko jedna strona jest winna... Głównie czuję się źle z tym, że nieświadomie uczestniczyłam w czymś, co było bardzo nie fair względem osoby trzeciej, której nie mam jak o tym wszystkim poinformować... Z resztą nie ważne.
Czy nauczyłam się czegoś nowego?
Nie, ta sama konkluzja co zwykle, pewnie następnym razem znowu popełnię te same błędy, ale co z tego.
To, czego sobie nie mogę wybaczyć w tej chwili, to to, że nie umiem przestać się zadręczać. Tzn. to nie jest tak, że myślę o tym 24/7, ale co chwila mi się o tym przypomina + mam koszmary. Wspaniale.
Podsumowując, rok szkolny był ciekawy, ale ostatnie dwa miesiące dały mi tak w dupę, jak dawno nie dostałam i utknęłam w martwym punkcie. Ale chyba wszyscy mają tak, że ich życie wygląda jak sinusoida, więc teraz może być już tylko lepiej. Grunt to się nie załamywać!
Dlatego też postanowiłam wrócić do bloga.
Zastanawiam się, czy posty muszą być długie, czy wystarczy, jak będę pisać po parę zdań o niczym.
Mimo wszystko, to chciałabym, żeby dało się to czytać i miało jakąś tam grupę docelową.
Ale chyba nic z tego nie będzie i zdecyduje się na chaotyczną formę, przypominającą moje pamiętniki.
A więc... Jestem z powrotem. : D