poniedziałek, 8 kwietnia 2013

Drobna dygresja o Otaku.

Ostatnio rozmawiając z moją przyjaciółką, zaczęłyśmy rozmawiać o tym, jak zmienił się nasz pogląd na Japończyków w ciągu ostatnich czterech lat - czyli od czasu, gdy zaczęłyśmy korespondować z nimi online.

Otóż, kiedyś uważałam, że Japończycy to w większości raczej nieszczęśliwi mężczyźni, którzy  uciekają od rzeczywistości na wszelkie możliwe sposoby.
Za największe biedactwa uważałam otaku.

Teraz, po rozmowach z wieloma mieszkańcami kraju kwitnącej wiśni, trzech miesiącach mieszkania w tym kraju i po dwuletnim związku z Japończykiem wiem, jak bardzo się myliłam.


*

W tym poście postanowiłam skupić się na otaku, gdyż to oni najbardziej mnie zdziwili.
Chciałabym podkreślić też, że piszę na podstawie własnych doświadczeń i obserwacji, więc mogę się mylić co do pewnych kwestii. Chętnie porozmawiam z kimś na ten temat. :3

Otaku to mężczyzna, który jest ogarnięty obsesją na punkcie mangi i anime, szczególnie tych moe-kei. 
Wydaje na swoją pasję grubą część swojej pensji, a swoje ulubione bohaterki pociągają go często dużo bardziej od realnych kobiet. Osobom bardziej zainteresowanym polecam poszperać w googlach - wiele ciekawych tekstów.

Szczerze mówiąc, po obejrzeniu "Densha-otoko", "NHK ni youkoso" itp. filmów/seriali, uważałam otaku za całkiem uroczych facetów, a fakt, że w tamtym okresie sama byłam ogromną fanką m&a, to "rozumiałam" ich pasję. Co prawd widziałam również jakieś programy dokumentalne poruszające te tematykę, ale myślałam, że mężczyźni nie mający potrzeby związania się z żywą kobietą to jakieś skrajne i rzadkie przypadki. 

Obsesje tych mężczyzn na punkcie narysowanych dziewcząt tłumaczyłam sobie w następujący sposób - musiał być on w przeszłości źle potraktowany przez dziewczynę, którą naprawdę kochał i nie radząc sobie z tym wszystkim, zaczął uciekać w rysunkowy, idealny świat, w którym żadna go nie zrani. Byłam też przekonana, że jeżeli taki chłopak znalazłby dobrą dziewczynę, "znormalniałby".
Patrząc na to z perspektywy czasu nie mogę uwierzyć, że taka byłam naiwna.
Jednak ku memu zdziwieniu wiele dziewcząt postrzega otaku w ten sposób.

Zacznijmy od samego początku.

Czy zastanawiałyście się kiedyś, jakie anime bywa seksistowskie?
Nie mówię tu o tytułach typu "Kara no kyoukai", "Ghost in the Shell" - to zupełnie inna liga.
Mam na myśli te tytuły kierowane głównie do męskiej części widowni.
Zauważyłyście jak w takich tytułach większość postaci kobiecych jest przedstawiana?
Dziecinne, niezbyt inteligentne, nieporadne cycoliny z wielkimi oczami i piskliwymi głosikami.
Nie wspominając już o wyidealizowanych, nieproporcjonalnych ciałach.
Są łatwe do zdominowania, czy zmanipulowania... Bardziej przypominają małe kotki niż kobiety.
Niepełnosprytność i "nieludzko piękny" wygląd - to są ich największe atuty czyniące z nich doskonałe obiekty pożądania, które bez żadnego wysiłku można zaspokoić.
Mówiąc w prost - pójście na łatwiznę.

Otaku świadomie wybierają ten wyidealizowany świat 2D. 
Wygoda, nieograniczony wybór opcji... To uzależnia. 
A prawdopodobieństwo rezygnacji z tego wszystkiego dla żywej dziewczyny jest nikłe.
Oglądałam kiedyś program w którym kobiety spotykające się z takimi mężczyznami wypowiadały się na ich temat.
Za ich największą zaletę uważały to, że taki chłopak nigdy nie zdradzi.
Cóż... Z prawdziwą kobietą raczej nie. Ale kiedy twój ukochany jest tak zaabsorbowany kreskówkami - to te rysunkowe kobiety zaczynasz postrzegać jako rywalki. 

Dochodzi jeszcze kwestia tego, że ludzki mózg odbiera bohaterów kreskówek jak prawdziwych ludzi (jest to udowodnione naukowo) - to zakochiwanie się, a nawet ostre obsesje panów na punkcie wyidealizowanych i  nieskomplikowanych postaci z anime/gier jest dosyć popularnym zjawiskiem w śród fanatyków tego typu rozrywki. Ma ono nawet swoją nazwę - 二次元コンプレックス (kompleks dwóch wymiarów).

Oznacza to, że wierność takiego jest względna.

A tak swoją drogą... Istnieje piosenka grupy Kiryu vel. MyDragon, o tytule właśnie [二次元コンプレックス ], prześmiewająca tę patologie.





I tym oto optymistycznym akcentem zakończę tę dygresje.

Pisałam dosyć ogólnikowo i nie poruszyłam wszystkich aspektów.
Mimo to, mam nadzieję, że pomogłam spojrzeć wam na fenomen "otaku" z trochę innej perspektywy.

Jestem otwarta na konstruktywna krytykę i jak już wspominałam, chętnie porozmawiam na ten temat.
Dlatego powiedzcie mi, co wy o nich myślicie?

2 komentarze:

  1. Hmm... Drobna to takie ladne slowo ;) No ja osobiscie moge tylko posluchac, gdyz kompletnie sie na tym nie znam. Natomiast chetnie poczytam wiecej notek typu "refleksje o ludziach w Japonii".

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też będę chętna na więcej, bo w sumie nigdy się nad zjawiskiem "otaku" nie zastanawiałam. Jak widać to był błąd, bo takich "miłośników rysowanych cycków" znaleźć można i u nas - co moim zdaniem jest przerażające (jeśli jest jak w notce, pójściem na łatwiznę) i powinno skończyć się wizytami u psychologa.

    OdpowiedzUsuń